piątek, 30 września 2016

Odzyskać upragnione mistrzostwo


            Na żadne inne trofeum Real Madryt nie czeka tak długo, jak na mistrzostwo Hiszpanii. Ostatni raz sięgnęli po tytuł, kiedy na ławce trenerskiej ,,Królewskich” widniała jeszcze postać Jose Mourinho. Był to rok 2012, a przecież Portugalczyk nie jest poprzednikiem obecnego szkoleniowca Realu – Zinedine’a Zidane’a. W międzyczasie nieskutecznych prób dokonywał Carlo Ancelotti, zaś przygoda Rafy Beniteza z klubem z Estadio Santiago Bernabeu była krótka, lecz dla fanów ,,Galacticos” z pewnością zbyt długa.

      Cztery poprzednie tytuły mistrzowskie padły łupem Barcelony oraz Atletico Madryt(odpowiednio 3 i 1). Co prawda, brak sukcesów końcowych w lidze rekompensują nieco Realowi wygrane w Lidze Mistrzów w latach 2014 oraz 2016, lecz tak długi okres oczekiwania jest z pewnością nieakceptowalny dla Florentino Pereza. Zinedine Zidane zdaje sobie zapewne z tego sprawę, więc uczyni wszystko, co w jego mocy, aby odzyskać puchar za wygranie La Ligi.

            Część kibiców ,,Królewskich” może czuć się lekko zawiedzona, gdyż w ostatnich dwóch kolejkach ligowych ich pupile stracili 4 punkty, remisując z Villarrealem oraz Las Palmas. A przecież wszyscy dobrze wiemy, jak bardzo może być dotkliwa każda utrata punktów z przeciwnikiem teoretycznie słabszym. Liga hiszpańska charakteryzuje się tym, iż między Realem oraz Barceloną(w ostatnim czasie, także Atletico), a resztą stawki istnieje duża różnica klas. Bardzo ważne będzie seryjne wygrywanie spotkań w walce o mistrzostwo. Gdy w sezonie 2011/12 ,,Królewscy” sięgali po tytuł, między 5 a 26 kolejką wygrali 21 z 22 potyczek. Drużyna Zidane’a wie, jak nawiązać do takich osiągnięć, wszak ostatnio ich passa zwycięstw z rzędu w lidze zatrzymała się na 16.

            Niezwykle ważne mecze dla ostatecznego układu ligowej tabeli będą kolejki, w których naprzeciw siebie staną Real oraz Barcelona. Pierwsze ich starcie w tym sezonie planowane jest na 4 grudnia na Camp Nou. Niemniej ciekawie zapowiadają się derby Madrytu, które będą miały miejsce 2 tygodnie przed El Classico. Jeżeli ,,Królewscy” zdołają osiągnąć korzystne bilanse z tymi zespołami, będzie to bardzo istotne dla końcowego rozrachunku, gdyż w Hiszpanii, ważniejsze od bramek są bezpośrednie mecze. To okaże się cenniejsze od obijania tzw. ,,ogórków” po 5 lub 6 do 0.


             Dla głównych faworytów do mistrzostwa Hiszpanii, trudne mecze zawsze są na wyjazdach, w miejscach takich jak: Bilbao, Sewilla czy mimo wszystko Walencja. Te mecze, także mogą się okazać języczkiem u wagi. Na dziś faworytem bukmacherów jest obrońca tytułu, czyli Barcelona, ale akcje Realu stoją niewiele niżej. Moim zdaniem ekipa Zinedine’a Zidane’a ma wszelkie atuty, aby zdobyć to trofeum. Dużo zależeć będzie od zdrowia Cristiano Ronaldo oraz dyspozycji w ważnych momentach sezonu kluczowych graczy takich jak: Ramos, Kroos, Bale czy Modrić. To może być sezon Marco Asensio, który przebojem wdarł się do pierwszego składu ,,Królewskich” i pokazuje w nim swój ogromny talent. Jednego możemy być pewni, Barcelona Realowi łatwo nie popuści, a to gwarantuje nam, kibicom sporą dawkę emocji. 

środa, 21 września 2016

Mały kryzys czy kontynuacja szarzyzny?

            Kiedy potwierdziła się informacja, że od nowego sezonu drużynę Manchesteru United poprowadzi Jose Mourinho, fani Czerwonych Diabłów pragnęli w trybie natychmiastowym rozpoczęcia nowych rozgrywek ligowych. Po sierpniowych potyczkach w Premier League oraz zdobyciu Tarczy Wspólnoty wydawać się mogło, że smutne dni na Old Trafford wreszcie będzie można zamieść pod dywan i po prostu o nich zapomnieć. Coś się jednak popsuło w ostatnim czasie i w głowach kibiców United kołatają się myśli, czy na pewno nie będzie powtórki z ostatnich trzech sezonów, które delikatnie mówiąc nie były dobre w ich wykonaniu.

        O ile porażka w derbach z rywalem zza miedzy nie powinna nikogo dziwić, mimo że to Czerwone Diabły były gospodarzem, o tyle brak punktów w rywalizacji z Feyenordem w LE oraz Watfordem stanowi niemały problem. Manchester United miał przecież wygrać oba te spotkania zgodnie z oczekiwaniami nie tylko bukmacherów, lecz także ogromne rzeszy kibiców piłki na całym świecie. Zamiast tego mogliśmy ponownie oglądać zasmucone twarze piłkarzy w czerwonych koszulkach w momencie, gdy schodzą do szatni po końcowym gwizdku. Forma piłkarzy z Old Trafford jest daleka od optymalnej i oczekiwanej.

            Jose Mourinho przeżywa najgorszy okres w całej swojej menedżerskiej historii. Ostatni raz 3 razy z rzędu przegrał 14 lat temu. A przecież miało być zupełnie inaczej. Portugalczyk jak nigdy wcześniej ma aż tyle do udowodnienia. Były reprezentant Francji Christophe Dugarry uważa, że Mourinho stracił swój zmysł taktyczny. W ostatnich 31 spotkaniach odniósł aż 13 porażek. Drużyny prowadzone przez Portugalczyka słynęły zawsze z tego, iż na własnym stadionie potrafiły zniszczyć każdego przeciwnika, a wydarcie im tam punktów graniczyło z cudem. Tymczasem twierdza padła już w 4 kolejce.

         Na całej linii zawodzi kapitan Wayne Rooney, któremu zdecydowanie bliżej już do końca kariery, niż do dyspozycji na miarę prowadzenia drużyny do walki o najważniejsze trofea. Eksperci przewidują w najbliższym czasie miejsce na ławce rezerwowych dla etatowego reprezentanta Anglii. Do swojej formy z poprzednich sezonów na Old Trafford we wrześniu wrócił Marouane Fellaini, a do tego drużyna popełnia karygodne błędy w defensywie. Mowa tutaj przede wszystkim o szkolnych pomyłkach Daley’a Blinda w derbach oraz nieporozumieniu De Gei i Smallinga w 11. minucie meczu z Watfordem.

            Osobny akapit dla nowego najdroższego piłkarza na świecie, czyli Paula Pogby. Zwolennicy umiejętności Francuza, a także kibice Manchesteru United bronią pomocnika i tłumaczą jego słabe występy brakiem czasu na aklimatyzację w nowym zespole oraz zmianą ligi na bardziej wymagającą. Powstaje jednak jedno, dość istotne pytanie. Czy można w ten sposób usprawiedliwiać piłkarza, który jakby nie patrzeć wraca do swojego poprzedniego klubu? Jak dla mnie Pogba w swoich pierwszych spotkaniach prezentuje poziom co najwyżej przeciętny. Owszem, to nie jest piłkarz, który będzie błyszczał statystykami, bliżej mu do Toniego Kroosa czy Luki Modricia pod tym względem, lecz mimo to jego gra nie daje podstaw do zadowolenia fanom Czerwonych Diabłów.


       Odkąd z klubu odszedł Sir Alex Ferguson, to każdy kolejny sezon był dla sympatyków Manchesteru United mniejszą, bądź większą udręką. W ciągu ostatnich trzech lat na transfery wydano horrendalne kwoty, które nie przekładają się na jakość na murawie. Jednak jestem przekonany, że Jose Mourinho przełamie się i zakończy wkrótce swój najgorszy czas w menedżerskiej historii, co przełoży się na trofea dla Czerwonych Diabłów. Niezwykle ważną postacią w tej całej układance będzie Zlatan Ibrahimowić, czyli człowiek, który jak nikt wie, jak wygrywa się krajowe mistrzostwa. 

poniedziałek, 19 września 2016

Czy ktoś zatrzyma bawarską maszynę?

          Z dużym impetem w nowy sezon 2016/17 weszli piłkarze Bayernu Monachium, którzy taranują na swojej drodze każdego napotkanego rywala. Podopieczni Carlo Ancelottiego zdobyli 23 bramki w 6 oficjalnych spotkaniach, tracąc przy tym tylko jedną. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, iż zespół gra dużo lepiej, niż za kadencji Pepa Guardioli, co było jeszcze nie do pomyślenia kilka miesięcy temu. Wypada przywołać tutaj tytułowe pytanie: Czy ktoś zatrzyma bawarską maszynę?

            Ancelotti wprowadził do szatni monachijczyków świeże powietrze, które było niezbędne po delikatnej zgniliźnie, jaką zostawił w niej Guardiola. Owszem w ostatnim sezonie Hiszpan wygrał podwójną koronę, lecz nie wypełnił głównego zadania, które przed nim stało w momencie, gdy zaczynał swoją pracę przy Allianz Arena. Przez trzy lata z rzędu Bayern odpadał w rozgrywkach Champions League na etapie półfinałów. Na końcu przygody z Fc Hollywood widać było, że atmosfera nie jest idealna i nie gwarantuje ona pucharu Ligi Mistrzów. Zdecydowano się, więc zamienić Guardiolę na spokojnego Włocha.

            Efekty przyszły błyskawicznie. Bayern jest drużyną nieprzewidywalną oraz nieschematyczną. Potrafią oni pokonać rywala zarówno wtedy, gdy rzadziej są przy piłce i oddają mniej strzałów na bramkę oponenta (Superpuchar przeciwko BVB) oraz kiedy dominują w tych statystykach(np. Bayern- Werder 6-0). To, co przykuwa uwagę to lekkość w grze oraz znajdywaniu dla siebie pozycji na boisku. Każdy z piłkarzy jest poukładany na murawie jak puzzel do puzzla. Razem tworzą zespół, na który uważam obecnie nie ma mocnego, no chyba, że Real Madryt okaże się lepszy w Chamopins League, jeżeli los skrzyżuje te dwie drużyny ze sobą.

            Absolutnym dominatorem w linii ataku Bawarczyków jest Polak Robert Lewandowski. W trzech meczach rozgrywek Bundesligi zaaplikował rywalom 5 bramek, a do tego może poszczycić się również hat-trickiem w Pucharze Niemiec przeciwko Jenie oraz trafieniem w Lidze Mistrzów z rzutu karnego. Popularny Lewy ma dużo szans strzeleckich. Drużyna Bayernu potrafi wykreować mu idealne sytuacje, lecz nie zapominajmy, iż Polak sam także tworzy sobie dogodne okazje. Fantastycznymi strzałami z dystansu popisuje się Xabi Alonso, a linia defensywna jest nie do przejścia dla rywali monachijczyków. Pokonać ją potrafił tylko Dario Lezcano z Ingolstadt.


            Następnym rywalem Bayernu będzie stołeczna Hertha, która obok Bawarczyków również zgromadziła na swoim koncie po 3 kolejkach komplet punktów. Jednakże rozpędzona maszyna Ancelottiego powinna bez problemu uporać się z Die Alte Dame. Mają mnóstwo argumentów na to, by ukończyć sezon nie tylko na 1 miejscu, ale także ze statusem niepokonanych. Oczekiwania wobec Bayernu są ogromnne, lecz z gigantyczną presją są oswojeni i nie powinna im ona sprawiać wielkich trudności, zwłaszcza, że luz i lekkość widoczne są gołym okiem, co rzutuje na pogromy rywali, których jesteśmy świadkami. 

poniedziałek, 5 września 2016

Wracają Old Firm Derby!

            Cztery  razy w ciągu roku całe Glasgow wstrzymuje oddech na pełne 90 minut, kiedy naprzeciw siebie stają dwie drużyny z tego miasta. The Bhoys kontra The Gers, żadne ze spotkań w Scottish Premier League nie cieszą się takim zainteresowaniem. Niedawne perypetie Rangersów sprawiły, że derby ligowe oglądaliśmy po raz ostatni w kwietniu roku 2012, lecz niedługo nastąpi koniec odliczania. 10 września ponownie będziemy świadkami zażartej rywalizacji odwiecznych wrogów o punkty, które mają przybliżyć zespoły do upragnionego mistrzostwa na koniec sezonu.

               Czteroletnia nieobecność Rangersów w elicie spowodowana była problemami finansowymi, jakie klub przeżywał w 2012r. Zespół został za to karnie zdegradowany do Third League i jedynie w krajowych pucharach mógł liczyć na spotkania z największymi markami w Szkocji. Ze względu na bogatą historię oraz tradycję klub nie miał problemu z przyciągnięciem do siebie dobrych piłkarzy. Z tego powodu ich banicja trwała tak krótko. Przez czwarty oraz trzeci poziom rozgrywek przeszli jak burza, dopiero na zapleczu Scottish Premier League przeciwnicy stawiali opór. Nie udało im się awansować jako beniaminkowi, musieli wtedy w barażach uznać wyższość drużyny Motherwell.

            Te dwa kluby z Glasgow rywalizują ze sobą od 1890r. Pierwszy mecz odbył się 6 września tegoż właśnie roku. Wówczas to Celtic okazał się lepszy od sąsiadów zza miedzy, wygrywając z nimi 1-0. Z resztą Rangersi na swoje pierwsze zwycięstwo w derbach musieli czekać aż do 1894r. Sobotnie spotkanie będzie już 402 oficjalną potyczką tych zespołów. Nieco lepszy bilans mają The Gers, gdyż wychodzili zwycięsko z rywalizacji aż 159 razy. The Bhoys mogą się za to szczycić lepszym bilansem w bezpośrednich starciach w Pucharze Szkocji. 97 razy padał remis.

            Zarówno Rangersi, jak i Celtic mają na swoich kontach masę spektakularnych Wiktorii nad rywalami zza miedzy. Często zapewne przewijają się one przez usta kibiców w pubach, gdzie wylewają się hektolitry dobrego piwa oraz szkockiej whisky. Na południu oraz zachodzie miasta, gdzie dominują fani The Gers wspominane jest zwycięstwo 3-0 nad Celticiem z roku 1999, kiedy to Rangersi zapewnili sobie tytuł mistrzowski na boisku rywala, a na dodatek był to ich setny ligowy triumf w historii Old Firm Derby. Zaś na północy oraz wschodzie Glasgow opanowanych przez sympatyków The Bhoys z łezką w oku starsi kibice opowiadają o fantastycznym zwycięstwie nad wrogami w 1969r. Ekipa legendarnego Jock’a Steina rozgromiła Rangersów 4-0 w finale Pucharu Szkocji, zapewniając sobie tym samym potrójną koronę.

           
            Rzeka Clyde, która przepływa przez Glasgow jest geograficznym dowodem na podział miasta. Gdy do tego dołożymy konflikt na tle religijnym to istne piekło mamy gotowe. Old Firm Derby są jednymi z najkrwawszych potyczek w historii futbolu i nie chodzi tylko o wydarzenia na boisku. Co prawda od dobrych kilkunastu lat jest dużo spokojniej, to jednak krwawe żniwo zebrane w przeszłości nadal rzuca cień na obecny wizerunek derbów Glasgow. Fani Rangersów są protestantami i popierają pozostanie Szkocji w Wielkiej Brytanii, zaś kibice Celticu to w dużej mierze potomkowie irlandzkiej emigracji zarobkowej, stąd wyznają katolicyzm. Na meczach często można spotkać obelgi na tle religijnym. Pewnego razu sympatycy The Bhoys obrazili królową angielską, na co oponenci odpowiedzieli: ,,Pieprzyć Papieża”.

            Polscy kibice w ostatnich latach kojarzą mecze Rangersów z Celticiem głównie z osobą Artura Boruca. Holy Goalie do dzisiaj jest mile wspominany w biało-zielonej części miasta. Jego interwencje, ale przede wszystkim postawa wobec klubu zapadną na długo w pamięci fanów The Bhoys. Polski bramkarz był dość kontrowersyjną postacią w czasach gry w Szkocji. Lubował się w prowokacjach fanów The Gers. Boruc jako osoba wierząca, katolik nie mógł odpuścić sobie przeżegnania się przed meczem, czym doprowadzał trybuny przy Ibrox Park do furii. Słynny jest także jego bieg po murawie stadionu Rangersów z flagą Celticu po wygranym meczu przez The Bhoys. Innym Polakiem związanym z klubem z Celtic Park jest Maciej Żurawski. W 55 meczach podczas pobytu w kraju potwora z Loch Ness strzelił 22 bramki.

            Gospodarzem sobotnich derbów będzie biało-zielona część miasta. Bezsprzecznie to Celtic stawiany jest w roli faworyta. Obrońcy tytułu mistrzowskiego wszak podejmować będą, jakby nie patrzeć beniaminka ligi. Z drugiej strony lider zagra z wiceliderem. Wszyscy liczymy na fajerwerki, o jakie szczerze mówiąc trudno w Scottish Premier League. Liga mocno poszła w dół w rankingach UEFA, ale co ma jej pomóc jak nie powrót ligowych potyczek Old Firm Derby? Na koniec wypada zacytować znanego komentatora ligi angielskiej Andrzeja Twarowskiego: ,,Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy”! Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki prawdziwym rollercoasterem!

            

czwartek, 1 września 2016

Operację Rosja 2018 czas zacząć!

          4 września 2016 roku o godzinie 18 w Astanie rozpocznie się przygoda Polaków z eliminacjami do Mistrzostw Świata w Rosji. Po udanym Euro 2016 we Francji nasze apetyty z pewnością są rozbudzone, a jak powszechnie wiadomo rosną one w miarę jedzenia, więc obecnie mamy dość wysokie oczekiwania względem naszych reprezentantów. Gdy do tego wszystkiego spojrzymy na grupę eliminacyjną Polaków to zdecydowana większość fanów nie wyobraża sobie, abyśmy na imprezę do Rosji w roku 2018 nie pojechali. Pod lupę weźmiemy nie tylko najbliższych rywali Polaków, czyli Kazachstan, ale także inne ekipy znajdujące się w grupie E.

        Kazachowie to drużyna, która jeszcze nigdy nie zakwalifikowała się do fazy grupowej Mistrzostw Świata. Innymi ekipami w naszej grupie, które znają to uczucie są Czarnogórcy oraz Ormianie. Kazachowie sklasyfikowani zostali w ostatnim rankingu FIFA na 96 miejscu. Ich kadra opiera się na graczach z rodzimej ligi, która osiąga coraz lepsze rezultaty w europejskich pucharach. Rok temu nawet mistrz Kazachstanu – FK Astana zagrała w fazie grupowej Ligi Mistrzów, odpadając w niej z Atletico Madryt, Benficą Lizbona oraz Galatasaray Stambuł. Nie można sobie pozwolić na zlekceważenie kadry Tałgata Bajsufinowa, zwłaszcza grając na ich terenie, gdyż różnice czasowe działają na niekorzyść przyjezdnych, a do tego dochodzi gra na sztucznej murawie. Kazachowie są bez szans na awans według bukmacherów. Obstawiając złotówkę na to, iż wygrają oni grupę można zgarnąć aż 250 zł.

           Niżej sklasyfikowanym w rankingu FIFA zespołem jest Armenia(102 miejsce). Drużyna, która kibicom piłki nożnej kojarzy się przede wszystkim z postacią Henrikha Mkhitarjana. Gracz Manchesteru United jest bezapelacyjnie największą gwiazdą Ormian. Brakuje mu jednak w reprezentacji wsparcia ze strony kolegów. W ostatnich eliminacjach do Euro 2016 Armenia nie była w stanie wygrać żadnego meczu w swojej grupie. Udało jej się jedynie zremisować 2 z 8 spotkań. Podobnie jak Kazachowie, Ormianie nie są stawiani w roli faworytów i ich ewentualny awans będzie rozpatrywany w kategorii wielkiej sensacji.

        Z czwartego koszyka los przydzielił dobrze nam znaną reprezentację Czarnogóry. Byli oni również naszymi rywalami w poprzednich eliminacjach do Mistrzostw Świata w Brazylii. Wtedy oba mecze zakończyły się remisami (2:2 w Podgoricy oraz 1:1 w Warszawie). O ile jakość naszej kadry zdecydowanie poszła w górę, to nie można tego powiedzieć o ekipie z Bałkan. W eliminacjach do Euro 2016 zdecydowanie ustępowali umiejętnościami ekipom Rosji, Austrii oraz Szwecji, a przecież żadna z wymienionych reprezentacji nie awansowała potem do fazy pucharowej ME. Drużyna nie posiada w swoich szeregach gwiazd światowego formatu, lecz grając z nimi na ich terenie należy mieć się na baczności. Fanatyczni kibice Czarnogóry potrafią obrzydzić mecz każdemu przeciwnikowi.
           
Bardzo groźnymi przeciwnikami będą Duńczycy. W zeszłym roku po 15 latach pracy z reprezentacją pożegnał się Morten Olsen. Jego następca, czyli Age Hareide będzie chciał wznieść duński dynamit na wyższy poziom i awansować na MŚ w Rosji. Zespół z półwyspu Jutlandzkiego ma w swoich szeregach zawodników o dużym potencjale. Najjaśniejszym punktem wydaje się być pomocnik Tottenhamu Christian Eriksen. Obok niego jako gwiazdy można także wymienić bramkarza Kaspera Schmeichela oraz obrońcę Simona Kjaera. Duńczycy plasują się na 44 miejscu w aktualnym rankingu FIFA, a po raz ostatni zagrali na MŚ w roku 2010. Będą starali się za wszelką cenę udowodnić, że brak awansu na dwie duże imprezy z rzędu(MŚ 2014 oraz Euro 2016) to tylko chwilowa zadyszka. Mecze z Danią rozegramy 8 października 2016r. oraz 1 września 2017r. Nie ukrywam, iż na te mecze będę czekał najbardziej.

    Rywalem, który będzie najbardziej wymagający to zapewne Rumuni. W 10 meczach eliminacyjnych do Euro 2016 stracili raptem dwie(!) bramki. Ich zespół oparty jest na żelaznej defensywie, która jednak nie okazała się monolitem w trakcie meczów ME. Gola potrafiła im strzelić nawet Albania a reprezentacja wtedy jeszcze Anghela Iordanescu pożegnała się z turniejem na etapie fazy grupowej z jednym zdobytym punktem na koncie. Teraz nowy szkoleniowiec Christoph Daum ma za zadanie przywrócić miejsce Rumunii na Mistrzostwach Świata. Ostatni ich występ na tej imprezie to rok 1998. Niemiec Daum jest pierwszym zagranicznym szkoleniowcem Rumunów od 1934 roku. Będzie próbował nawiązać do sukcesów tego kraju z roku 1994r, kiedy to kraj z południowo-wschodniej części Europy odpadł dopiero w ćwierćfinale MŚ z reprezentacją Szwecji po rzutach karnych. Spotkania z Rumunami będą z pewnością najciekawsze dla polskich kibiców ze względu na relacje panujące między nami a Węgrami oraz Węgrami i Rumunami. Atrakcji okołofutbolowych zapewne nie zabraknie.


       Według bukmacherów to Polska jest faworytem grupy, lecz nie powinniśmy być tym faktem zdziwieni. Jesteśmy najwyżej sklasyfikowanym zespołem w rankingu FIFA wśród drużyn obecnych z nami w grupie E. Do tego osiągnęliśmy najlepszy wynik na Euro w naszej historii. No i również istotny fakt to ten, iż żaden zespół z naszej grupy nie może się poszczycić gwiazdą takiego formatu, jaką jest Robert Lewandowski. Orły Nawałki mają wszystko, co potrzebne do awansu na Mistrzostwa Świata. Oby tylko ta dobrze naoliwiona maszyna działa tak jak trzeba i taranowała rywali, którzy będą stawać jej na drodze. Operację Rosja 2018 czas zacząć !